Ukryta kamera w szatni Ruchu

Artykuł ukazał się w sport.pl


Niebieskie ChachaRy - film, który na pewno wstrząśnie futbolowym środowiskiem wciąż jest w produkcji. Cezary Grzesiuk, filmowiec realizujący dokument ma nowy problem - w tym tygodniu filmem zainteresowała się policja.

Prace nad dokumentem trwają już prawie cztery lata. Film ma ukazać fenomen Ruchu Chorzów i jego fanów. Trudnego zadania podjął się Cezary Grzesiuk, ceniony chorzowski filmowiec i montażysta, znany m.in. z pracy przy filmach "Śmierć jak kromka chleba", "Pułkownik Kwiatkowski" czy "Ogniem i mieczem".

- Autorem pomysłu jest Rysiek Sadłoń [chorzowski radny i sympatyk Ruchu - przyp.red.]. Zapraszał mnie do Chorzowskiego Centrum Kultury z różnymi filmami i wiercił dziurę w brzuchu. "Tyle już w życiu filmów zrobiłeś. Czas, byś zrobił coś i dla Chorzowa" - powtarzał.

 Nie było trudno mnie przekonać. Chorzów, Śląsk - to moje życie. Moje smutki i radości. Wyemigrowałem do Warszawy za pracą, za chlebem. Ale, gdy ktoś mnie pyta, gdzie żyje się lepiej, to nie potrafię nawet opisać, porównać, jak dużo lepiej żyje się na Śląsku - mówi Grzesiuk, który najpierw musiał zdobyć zaufanie chorzowskich fanów.


Gdy to się udało, a wielkie jak szafy trzydrzwiowe chłopiska zaczęły opowiadać o swojej miłości do niebieskich barw, pojawił się kolejny problem - brak pieniędzy.

- Inwestuje swoje, ale przychodzi taki moment, że nie ma już z czego brać. W ostatnim roku prace nad filmem zostały właściwie przerwane. Wyjechałem wtedy do Portugalii by pracować przy europejskiej produkcji. Film ma się ukazać pod tytułem "Imagine" - mówi Grzesiuk.

"Niebieskie chachary" chciał pomóc dokończyć były piłkarz Ruchu Mariusz Śrutwa. Potem jednak Grzesiuk zaczął rozmawiać o pieniądzach z Dariuszem Smagorowiczem, prezesem niebieskich. - Umowa czeka na podpis - dodaje filmowiec, który wciąż dokręca nowe sceny.

- Bardzo zależało mi na zdjęciach z szatni. Trener Waldemar Fornalik długo nie chciał się na to zgodzić. Z czasem wpuszczał operatora przed i po meczu, ale nigdy nie w przerwie. W końcu się zgodził, ale tylko na kamerę. Wiedziało o tym tylko kilka osób. Piłkarze niemal dotykali nosem obiektywu, ale się nie zorientowali. Jestem bardzo wdzięczny trenerowi, że zgodził się na taki zabieg. Efekt jest niezwykły. Z czasem piłkarze dowiedzieli się o ukrytej kamerze. Nie słyszałem, żeby ktoś miał z tego powodu żal, czy pretensje - mówi Grzesiuk, którego kamera była też na ślubie Arkadiusz Piecha, napastnika niebieskich.

W filmie pojawi się też pisarz, scenarzysta i kibic niebieskich Wojciech Kuczok. - Pojechaliśmy razem w skałki, bo pasją Wojtka jest wspinaczka. To była niezwykła rozmowa. Kończyliśmy ją już w Chorzowie. Na dachu piętnastopiętrowego budynku, z którego było widać stadion Ruchu. Wiatr rozwiewał włosy Wojtka. Normalnie był jakby w niebie - uśmiecha się Grzesiuk.

Chorzowianin w czasie prac nad filmem nie spotykał na swojej drodze tylko grzecznych chłopców. - Kilkunastu kibiców, którzy odgrywali w filmie ważne role trafiło do więzienia. Większość z nich siedzi do dziś. To niestety sprawiło, że trochę zmieniła się koncepcja filmu - mówi.

Produkcją interesują się nie tylko kibice, ale i... policja. W tym tygodniu mundurowi weszli do mieszkania Grzesiuka i jednego z operatorów. Szukali nagrań, które mógłby wykorzystać prokurator. - Przykra sprawa. Policjanci wpadli o godzinie 6. rano do mieszkania mojego ojca. Wystraszyli człowieka. Czy tego nie można było zorganizować inaczej? Ja pod tym adresem już dawano nie mieszkam - mówi Grzesiuk.